czwartek, 6 lutego 2014

przebudzona do życia

Słonko naprawdę przywróciło mnie do życia. Po miesiącach chlapy i pochmurnego nieba wreszcie czuję jakbym odzyskała gdzieś utracone siły. Z tej okazji zrobiłam sobie nowy wianek do kuchni. To już chyba czwarty od momentu zamieszkania, czyli od roku. Fajnie się je robi i jest to tani efektowny dodatek np. do kuchennego okna.


Tym razem jest to wianek owocowy. 


środa, 5 lutego 2014

wiosna...

Dzisiaj z całą stanowczością mogę stwierdzić, że wiosna zawitała w moje strony. Słonko grzało tak zachęcająco, że rozpoczęłam pierwszy w tym roku spacer po ogrodzie. Moje młodziutkie, posadzone w zeszłym roku roślinki w całej okazałości wynurzyły się spod śniegu i tylko czekać, aż wypuszczą pierwsze pączki. W tym sezonie mam bardzo ambitne plany co do ogrodu. Teren pod moim domem był całkowicie zorany przez koparki, które jeździły mi pod oknami do późnej jesieni. Tak więc dopiero teraz mogę tak naprawdę zaangażować się w sadzenie roślin. Już nie mogę się doczekać:-)
A póki co muszę pocieszyć się kwiatami kupnymi. A nic tak chyba nie cieszy, jak pierwsze wiosenne tulipany, szafirki, czy hiacynty. A oto moje różowe tulipany....



poniedziałek, 3 lutego 2014

Na początku był ...... chaos

Gdzieś, kiedyś ktoś powiedział "Praca jest nieestetyczna. Siadaj- trzy minus!". To zdanie latami tkwiło w mojej świadomości skutecznie zagłuszając w zarodku wszelkie przejawy artyzmu. Jeszcze do niedawna nigdy bym nie pomyślała, że mogłabym samodzielnie zaplanować swój dom od A do Z, że mogę mieć tysiąc pomysłów na minutę i skutecznie negować wszelkie utarte polskie standardy.
Musiałam czekać ponad 30 lat, by dowiedzieć się, że tak naprawde nie mogę żyć bez robótek ręcznych, przemalowywania starych bibelotów i ciągłego kombinowania co by tu jeszcze zmienić. Dzisiaj juz wiem na pewno, że nie lubie tak kochanych przez Polaków brązów, pomaranczy i zieleni, że to co od lat na świecie funkcjonuje jako klasyka, dopiero teraz dociera do polskich domów i dla większości błędnie kojarzy się z nieosiągalnych luksusem. Że czasami to, co  myślą wszyscy dookoła wcale nie musi być najlepsze, najładniejsze i najpraktyczniejsze.....
Ja- żona, mama i anglista w jednym z dumą stwierdzam, że rok 2013 okazał się najbardziej przełomowym w moim dotychczasowym życiu. Po pierwsze, na świat przyszedł mój drugi syn. Po drugie, wprowadziliśmy się do naszego nowiutkiego domu. I tutaj zaczyna się cała historia, bowiem dom ten budowany jest tzw. metodą gospodarczą- w dużej mierze siłą naszych rąk i umysłów. Wprowadzając się tu rok temu warunki były skandaliczne. Były panele na podłodze w większości pokojów, kilka mebli ze starego mieszkania oraz byle jak pomalowane ściany. Wszystko robione (oczywiście przez mężą) tuż przed narodzinami dziecka. Pamiętam, że w łazience nie było ani wanny ani prysznica, nie wspominając  o kafelkach. Była zima, piec chodził pełną parą, by ogrzać  nieocieplony budynek, a my szczęśliwi jak nigdy wcześniej zaczynaliśmy zupełnie nowy etap w naszym życiu. W czwórkę w naszym nowym, wymarzonym, pięknym domu....